poniedziałek, 3 marca 2014

"Wadliwe wampiry"

Popołudniowe słońce ogrzewało moją twarz, a ciepły wiatr lekko rozwiewał moje włosy. Podróż do domu Ino minęła mi bardzo przyjemnie. Mogłabym tak jechać w nieskończoność. Zaparkowałam przed domem. Wyłączyłam silnik i wyszłam z samochodu. Weszłam na teren posesji i skierowałam się w stronę drzwi. Zapukałam trzy razy. Po chwili drzwi otworzył Kiba z uśmiechem na twarzy.
- Cześć Sakura. - Wyszczerzył się jeszcze bardziej i gestem ręki zaprosił do środka.
- Hej Kiba, jest już Ino? - Weszłam do środka i od razu udałam się do kuchni.
- Nie jeszcze nie przyjechała ale pewnie za chwilę będzie. Coś się stało?
- Jeszcze nie wiem czy coś się stało. Dowiem się jak Ino przyjedzie, muszę z nią pogadać. - Wzruszyłam ramionami jakby niby nic. Chyba nic  nie podejrzewa bo zaczął gotować wodę na kawę i wysypywać ciastka na półmisek. Położył je na stole i zalał wrzątkiem kawę. Po podaniu kawy usiadł na przeciwko mnie. Wzięłam ciastko i zapchałam sobie nim buzię żeby niczego głupiego nie palnąć.
- Wesz, Sakura... Ostatnio zauważyłem, że Ino strasznie dziwnie się zachowuje. Czy ona jest na mnie o coś zła? - O nie! Dlaczego on mnie o to pyta i to własnie teraz jak wiem coś czego on prawdopodobnie nie wie!
- Pewne sprawy musicie załatwić sami Kiba. Ja nic dziwnego w jej zachowaniu nie zauważyłam ale jeśli coś jej jest to najprawdopodobniej przejdzie jej samo. - Wzruszyłam ramionami. Na szczęście usłyszałam trzask drzwi. W końcu przyszła.
- Hej wam! - Wchodząc do kuchni uśmiechnęła się promiennie. - Co tu tak cicho? Obgadujecie mnie? - Zaśmiała się. Cmoknęła mnie w policzek a Kibe pocałowała w usta.
- Nie! No coś ty. Nie obgadujemy Cię. - Zbyt szybka odpowiedź Kiby nie była zbyt mądrym posunięciem. Ehh... Teraz będzie się dopytywać.
- Coś podejrzanie się zachowujecie. Coś jest na rzeczy. Więc słucham o co chodzi? - Podeszła do lodówki i wyjęła z niej już wcześniej przygotowanego kurczaka. Wsadziła go do  piekarnika i wróciła do nas.
- Sakura, chciała z tobą pogadać. To podobno coś ważnego. - Zaczął Kiba. Ehh... On na prawdę nie grzeszy inteligencją.
- Ach tak, więc słucham o czym chciałaś pogadać? - Ino znów się uśmiechała. Lekko spojrzałam na Kibe i chyba zrozumiał co chciałam powiedzieć bo bez słowa wstał i wyszedł z kuchni. Czy mi się zdawało czy on na prawdę odetchnął z ulgą, że nie musi tego słuchać? Może to i lepiej.
- No więc o co chodzi? - Zaczęła Ino
- Kurcze to trochę krępujące... - Okay raz kozie śmierć. - Kakashi powiedział mi, że jesteś w ciąży... - Wypaliłam i czekałam na wybuch albo coś jeszcze gorszego, ale Ino tylko rozszerzyła oczy w przerażeniu i zaczęła szukać wzrokiem Kiby. Na szczęście nie było go już w domu.
- Nie powiedziałaś Kibie, prawda?! - Krzyczała zdenerwowana. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby tak się bała. Pokiwałam przecząco głową a ta natychmiast odetchnęła z ulgą.
- Nie zamierzasz mu powiedzieć? - spytałam.
- Jeszcze nie jestem na to gotowa, powiem mu ale jeszcze nie teraz.
- Wiesz, że on się o Ciebie martwi? - Wyprostowała się na krześle i skrzyżowała ręce na piersi.
- Tak jak powiedziałam, trzymaj buzie na kłódkę. Sama mu to powiem w odpowiednim czasie. Jak na razie nie jesteśmy gotowi na dziecko, więc muszę wszystko przemyśleć. - Westchnęłam i spojrzała na Sakurę zrezygnowanym wzrokiem.
- Okay, wyluzuj. Przecież wiesz, że stoję po twojej stronie. Po prostu wyrażam swoje zdanie. - uśmiechnęła się nieśmiało. Ino widocznie się rozluźniła.
- Boję się, że odejdzie ode mnie. - Zrobiła smutną minę a w oczach zbierały się łzy.
- Ino! On nie jest taki. Na pewno będzie zszokowany, ale daj spokój. Nie zostawi was. - Westchnęłam. - Co do Hinaty to powiadomisz ją o nowinie?
- Tak, skoro Ty już wiesz to jej powiem dzisiaj wieczorem. - Wstała od stołu i skierowała się do piekarnika gdzie piekł się kurczak. - Masz ochotę zjeść z nami?
- Nie, za chwilę będę się zbierać. Miałam wpaść jeszcze do Hinaty. - Wstałam od stołu, pożegnałam się z Ino ciepłym uściskiem i skierowałam się do drzwi. W tym samym momencie do domu wchodził Kiba.
- Och, już idziesz? Myślałem, że zostaniesz i zjesz z Ino.
- Nie, mam już inne plany - uśmiechnęłam się i wyminęłam go żegnając się. Weszłam do samochodu, odpaliłam silnik i z piskiem opon ruszyłam przed siebie. Muszę zadzwonić do Hinaty. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wybrałam jej numer. Po dwóch sygnałach odebrała.
- Hej Hinata!
- Cześć Saki.
- Co robisz, masz ochotę na małe zakupy?
- Aktualnie kończę zmywać naczynia po obiedzie, ale z chęcią z Tobą pójdę.
- Okay, będę za 15 minut.
- Dobrze do zobaczenia. Rozłączyła się.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Już dawno nie chodziłam po centrum handlowym. Cały czas tylko trenowałam, zabijałam wampiry bądź odsypiałam zarwane nocki. Lubiłam to robić ale czasem każdy ma dość. Dojeżdżałam właśnie do domu Hinaty, gdy zauważyłam Neji'ego ubranego jak na wojnę. Zaśmiałam się cicho. Mogłam się domyślić, że pójdzie trenować jak tylko zje obiad. Gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się lekko o ile można było nazwać to uśmiechem. Odwzajemniłam się tym samym. Już po chwili widziałam jak Hinata biegnie w stronę samochodu. Otworzyła drzwi i wsiadła.
- Hej. - Zaśmiała się lekko i zapięła pasy.
- No hej, czy twój kuzyn idzie na wojnę czy na trening? - nie mogłam powstrzyma się przed komentarzem.
- Wiesz też się zastanawiam. - Zaśmiałyśmy się. Ruszyłam samochodem w stronę centrum. O tej godzinie jeszcze nie było korków więc jazda minęła dość szybko. Zaparkowałam w podziemnym parkingu i wyszłyśmy z samochodu. Windą pojechałyśmy na pierwsze piętro i zaczęłyśmy zakupy. Wchodziłyśmy do wszystkich lubianych przez nas sklepów. Było pełno wyprzedaży. Na ostatnim czwartym poziomie były restaurację, fast-foody, kawiarnie i pełno innych punktów z jedzeniem. Z Hinatą wybrałyśmy kawiarnie, gdzie można było zjeść przepyszne cisto czekoladowo truskawkowe. Wszystkie trzy je uwielbiałyśmy. Usiadłyśmy przy stoliku zmęczone czterogodzinnymi zakupami. Po chwili przyszedł do nas kelner. Nie musiałyśmy korzystać z karty dań bo doskonale wiedziałyśmy co chcemy. Zamówiłyśmy a kelner odszedł od nas. Poczułam wibrowanie komórki a następnie dobrze znaną mi melodie. Kakashi. Nadusiłam zielony przycisk i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Gdzie jesteś? - Spytał lekko zdenerwowany. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Hinate.
- W centrum z Hinatą. - Odpowiedziałam szybko.
- Wracajcie, jest poważna sprawa. A i dajcie znać Ino i Temari. - Rozłączył się nim zdążyłam coś powiedzieć. Położyłam telefon na stolik i westchnęłam.
- Kakashi kazał nam wracać. - Zaczęłam. - To chyba coś ważnego. Nie był w zbyt dobrym humorze. Hinata tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Wstała od stołu i poszła do baru. Ja szybko schowałam komórkę i wzięłam swoje torby. Podeszłam do Hinaty a kelner podał nam dwa pudełka. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy obładowane torbami z centrum. Gdy, wszystkie torby zapakowałyśmy do samochodu i usiadłyśmy na miejscach ruszyłam z piskiem opon. Było po osiemnastej więc na drogach było mnóstwo samochodów. Każdy się spieszył do domu. Nikt nie chciał po nocach wracać z wiadomego względu. Trąbiłam na kierowców którzy się wlekli. Nie cierpiałam tego. Hinata w tym czasie skontaktowała się z Ino. Na nasze szczęście Temari była u Ino. Miały bliżej niż my więc gdy, dojechałyśmy one już były w moim domu. Weszłyśmy do środka i od razu poszłyśmy do laboratorium. W laboratorium było nadzwyczaj cicho. Spojrzałam na Ino a później na Temari. Obydwie mierzyły się spojrzeniami. Najwidoczniej Ino powiedziała Temari o ciąży i o tym, że na razie nie powie Kibie. Hinata zajęła swoje miejsce przy komputerze obok Kakashi'ego, który był na czymś skoncentrowany. Westchnęłam ciężko. Usiadłam na przeciwko Ino i Temari.
- Dobra dziewczyny koniec tej bezsensownej kłótni. - Obie jak na zawołanie spojrzały na mnie z morderczym wzrokiem.
- Od jak dawna o tym wiesz? - Spytała Temari z wyrzutem.
- Konkretnie to od dzisiejszego popołudnia. - Skrzyżowałam ręce na piersi. Hinata jak na zawołanie odwróciła się w naszym kierunku i oczekiwała wyjaśnień o chodzi. Nie była wścibska tylko nie lubiła czegoś nie wiedzieć. Spojrzałam na Ino i dałam jej do zrozumienia żeby powiedziała Hinacie. Ino odwróciła się przodem do Hinaty i uśmiechnęła się lekko.
- Hinato jestem w ciąży. - Powiedziała to bardzo cicho, że ledwo można było ją usłyszeć. Hinata zrobiła wielkie oczy i zaniemówiła.
- Ale j-jak to?
- To się nazywa wpadką. - Skomentowała Temari. Ino odwróciła się szybko w jej stronę z chęcią mordu.
- Wal się! - Krzyknęła na co Sabaku tylko prychnęła.
- Ja bym przynajmniej na twoim miejscu nie okłamywała swojego faceta. - Spojrzała na nią wymownie.
- Ale nie jesteś na moim miejscu! I nie masz faceta! - Kpiący uśmieszek wystąpił na jej twarzy. Sabaku uśmiechnęła się pogardliwie. W najmniej oczekiwanym momencie wstała szybko i ruszyła z pięściami na Ino. Złapała ją za włosy i odciągnęła głowę do tyłu. Ino zszokowana nie zdążyła zareagować i wylądowała na podłodze. Przerażona patrzyłam na to co się dzieje. Wstałam szybko z miejsca i zaczęłam odciągać Temari od Ino. Hinata w tym samym czasie po ocknięciu się z szoku zaczęła ratować Ino. Z nią było o wiele łatwiej. Ja natomiast walczyłam z szarpiącą się Temari. O mój boziu takich wyzwisk jeszcze w życiu nie słyszałam! Gdy jako tako udało mi się uspokoić Temari i posadzić ją na krześle odetchnęłam z ulgą. Och, gdyby tylko wzrok mógł zabić.
- Dobra dziewczyny koniec tych kłótni. - Odezwał się w końcu Kakashi. Na nim w ogóle nie robiło to wrażenia. Już się do tego przyzwyczaił, że od czasu do czasu kłócimy się. - Dziś rano doszły mnie słuchy, że znaleziono martwą dziewczynę. Była sucha, nie miała ani kropli krwi. - Przerwał na chwilę i wyciągnął z teczki zdjęcia z miejsca morderstwa. - Odbyło się to w samo południe. - Spojrzałam na niego z zapytaniem w oczach. - Nie wiem jakim cudem stało się to o tej porze. Nie rozumiem tego. Żaden wampir nie przetrwa światła słonecznego. A z tego co mówili świadkowie to widzieli kogoś uciekającego z miejsca zdarzenia. - Oddałam Kakashi'emu zdjęcia.
- Niech zgadnę mamy zdobyć jakieś poszlaki? - Zapytałam z uśmiechem.
- Dokładnie. No i przy okazji uratujcie jakieś ludzkie życia. - Odwrócił się z powrotem w stronę komputera. - Możecie już iść w Vanie już macie potrzebne dane. - To był dla nas znak, że mamy spadać i zająć się robotą. Wyszłam pierwsza a za mną Hinata. Terami i Ino na nieszczęście chciały jednocześnie przekroczyć próg pomieszczenia z czego wynikła kolejna kłótnia. Ostatecznie Kakashi wypchną je i zatrzasną drzwi. W Vanie siedział już Kiba. Uśmiechnął się wesoło i pomachał nam, ale zrzedła mu mina gdy Temari zmierzyła go wzrokiem a Ino tylko prychnęła. W samochodzie była grobowa cisza. Nikt nie chciał wywołać burzy pomiędzy dziewczynami więc siedzieliśmy cicho. Tylko Hinata od czasu do czasu pokierowała Kibę. Gdy dojechaliśmy wyskoczyłam z samochodu odetchnąć świeżym powietrzem. Wyciągnęła się i przeszłam na tył samochodu. Hinata otworzyła drzwi i podała mi broń i sprzęt do komunikacji. To samo zrobiła Ino i Temari. Włożyłam sobie słuchawkę do ucha a mikrofon przyczepiłam do kombinezonu. Załadowałam broń i uśmiechnęłam się. Lubiłam ten dźwięk oznaczał, że jestem bezpieczna i mam się czym broić. Na koniec Hinata powiedziała nam w którą stronę mamy się udać. Ja z Ino szłyśmy pierwsze a Temari osłaniała tyły. To była wyjątkowa misja bo miałyśmy iść razem. Była godzina 20:30 a to oznaczało, że nie powinno tu być żadnych ludzi. Okna były zasłonięte a drzwi mieszkańców zamknięte na cztery spusty. Nagle usłyszałam krótki krzyk.
- Słyszałyście to? - Spytałam spokojnie.
- Taa... Chodźmy to sprawdzić. - Powiedziała Sabaku. Biegiem ruszyłyśmy w tamto miejsce. Zdziwiłam się, gdy na środku chodnika zauważyłam pijawkę i jej ofiarę. Zazwyczaj zaciągają je w jakieś ślepe uliczki. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić Ino przeładowała broń i wystrzeliła. Wampir jednak w ostatnim momencie odsunął się i uniknął pocisku. Spojrzał na nas swoimi wściekle zielonymi oczami i warknął na nas. Zrobiłam krok w tył, gdy zobaczyłam jego oczy. Od kiedy wampiry mają takiego koloru oczy? Zazwyczaj są czerwone, lub czarne ewentualnie złote jeśli piją krew zwierząt. Razem zaczęłyśmy strzelać jednak za każdym razem udawało mu się uniknąć kul. W pewnym momencie odezwała się Hinata.
- Dziewczyny jakieś trzy postacie zbliżają się do waszego położenia. Odbiór.
- Zrozumiałyśmy. Bez odbioru. - Po chwili przed nami pojawiły się trzy wampiry, ale różniły się od wszystkich. Byli uzbrojeni i nie celowali w nas bronią tylko w to dziwadło. Wystarczył jeden strzał jednego z nich a zdegenerowany wampir od razu padł na ziemię. Spojrzałam na tajemnicze postacie ze zdziwieniem. Zmarszczyłam brwi i przeładowałam broń.
- Kim jesteście? - Zapytałam bez ogródek.
- A co Cię to obchodzi różowa. - Odpowiedział mężczyzna, który stał po środku. Skrzywiłam się.
- Ejj, Sasuke nie bądź taki. - odezwał się blondyn.
- Zamknij się głąbie. One zabijają twoich braci a ty byś najchętniej z nimi na herbatkę poszedł. - Widocznie zirytował się.
- Hej, Wy może przestaniecie paplać jak panienki i ładnie odpowiecie na pytanie! - Krzyknęła Temari i skrzyżowała ręce na piersi.
- Co za kłopotliwe baby. - Odpowiedział jeden z trójki mężczyzn. Zrobił krok do przodu a my jednocześnie wyciągnęłyśmy broń i wycelowałyśmy w jego stronę. Ten tylko podniósł ręce w geście poddania.- Jezu, uspokójcie się. - Mruknął. - Jesteśmy specjalną grupą, która ma unieszkodliwić wadliwe wampiry.
- Wadliwe wampiry? - powtórzyłam.
- Nic więcej wam nie powiem. A teraz zabieramy ciało i żegnam się z paniami. - Odwrócił się do nas tyłem z zamiarem dołączenia do swojej grupy. - Nie ma mowy. To my zabieramy to ciało! - Krzyknęłam i wycelowałyśmy w nich broń. Tamci jak na zawołanie zrobili to samo. Mierzyliśmy się wzrokami. Nagle zawiał silny wiatr w stronę wampirów. Jednemu z nich oczy zaświeciły szkarłatem a jego wzrok spoczął na mnie. Spojrzałam mu w oczy i zatraciłam się. Przebiegł po mnie dreszcz a przed oczami miałam wspomnienia snu. Te oczy. Jakbym już je kiedyś widziała. Wpatrywaliśmy się w siebie co najmniej pięć minut. Nieświadoma wyciągnęłam do niego dłoń lecz Temari która stała za mną pociągnęła mnie za rękę. Zmarszczyła brwi.
- Sakura co robisz? - Spytała cicho. Na dźwięk swojego imienia ocknęłam się i spojrzałam zdziwiona na przyjaciółkę. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić odezwał się tajemniczy wampir.
- Idziemy stąd. - szepnął i jako pierwszy znikł a zaraz po nim pozostała dwójka. Na nasze szczęście zostawili ciało. Dopiero teraz doszło to do mnie, że nie zmieniło się w pył. Zdziwione ich zachowaniem obwiązałyśmy wampira czarną folią przewiązałyśmy sznurem i zaniosłyśmy do Vana. Gdy jechaliśmy nikt się nie odzywał, każdy był pogrążony w swoich myślach.
- Co to kurna było?! - Wydarła się Ino, która najwyraźniej nie mogła wytrzymać.
- Ja nie wiem. - Odpowiedziałam szczerze.
- Wyglądaliście przez chwilę jak jakaś para. - Ino nie dawała za wygraną.
- Ino co ty mówisz?! Ja i jakiś wampir? Och, bez obrazy Kiba. - Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Nie ma sprawy. - zaśmiał się krótko.
- Ciekawe co miał na myśli "wadliwy wampir" - Zagaiła Hinata.
- Widziałyście jego oczy? - spytałam. - Były koloru bardzo jasnej zieleni.
- Tak zauważyłam to. - Powiedziała Temari i spojrzała przez szybkę na panoramę miasta. Dojechaliśmy. Kiba zaparkował przed wejściem. Hinata wyszła jako pierwsza otwierając tylne drzwi Vana.
- Ja wezmę ciało. - Zaproponował Kiba. Zgodziłyśmy się od razu. Żadna z nas nie chciała tego nosić. W laboratorium Kakashi o mało co nie spadł z krzesła jak zobaczył ciało wampira. Podwójnie nieżywego wampira. Powiedziałyśmy mu co zaszło na misji, ale on nie był tym nawet zainteresowany. Wyprosił nas z pomieszczenia. Ziewnęłam i ruszyłam tradycyjnie do kuchni. Oharu już nam wszystko uszykowała. Jednak nie było jej w kuchni. Za mną podążały dziewczyny i Kiba. Usiadłyśmy. Wzięłam sok do ręki i nalałam sobie w szklankę. Upiłam łyk i spojrzałam na dziewczyny.
- Czy nie macie sobie czegoś do powiedzenia? - Spytałam obserwując Ino i Temari. Obydwie spojrzały na siebie, ale to o dziwo Ino odezwała się pierwsza.
- Przepraszam. - Uśmiechnęła się lekko. Sabaku zdziwiona rozszerzyła oczy.
-Tak, ja również przepraszam. - Odwróciła lekko zażenowana wzrok. Wstała od stołu. - Pójdę już do domu. Zobaczymy się jutro. - Skierowała się do wyjścia. A gdy usłyszałyśmy trzask drzwi Ino również wstała.
- Myślę, że my też już będziemy się zbierać.
- Na prawdę? Nie zjesz kanapek? - Spytałam zdziwiona. - Przecież uwielbiasz kanapki Oharu.
- Tak wiem, ale jestem zmęczona. - Uśmiechnęła się i skierowała do wyjścia. - Na razie! - Krzyknęła i wyszła z Kibą na zewnątrz. Spojrzałam na Hinatę.
- I co teraz Ty chcesz pójść? - spytałam żartobliwie. Hinata zaśmiała się krótko i pokręciła przecząco głową.
- Nie, mam jeszcze zamiar zajrzeć do twojego wujka. Idziemy? - Zapytała kończąc jeść kanapkę.
- Tak jasne, chodźmy. - Wstałyśmy od stołu i skierowałyśmy się do Kakashi'ego. Zapukałyśmy. Po chwili otworzył nam drzwi i wpuścił do środka.
- Wiesz coś już? - Spytałam oglądając poćwiartowanego wampira. Aż mnie ciarki przeszły. Hinata za to wpatrywała się w każdy ruch Kakashi'ego zafascynowana.
- Spisałyście się lepiej niż myślałem. - Nie odrywał wzroku od mikroskopu. - To bardzo niezwykłe. Ten wampir najprawdopodobniej zabił tą dziewczynę o której wam mówiłem. Jego kolor tęczówek zmienił się najprawdopodobniej bo zażył jakiś lek bądź narkotyk. Substancja, którą znalazłem w jego ciele jest specyficzna. Oczywiście mam jej tylko niewielką ilość ale jestem pewny, że było jej o wiele więcej. Hmm... Musiałbym jeszcze porobić parę testów, ale potrzebuję więcej tej substancji. - Spojrzał na nas. - Jutro musiałybyście odwiedzić parę niebezpiecznych miejsc.
- Jasne, jeśli ta substancja pozwala wampirom wychodzić za dnia i polować to nie będzie za ciekawie. - Skrzywiłam się i spojrzałam na Hinatę. Ona też nie była zadowolona z takiej perspektywy.
- Dobra dziewczyny, powiedziałem co wiedziałem a teraz wyjdźcie stąd. Przeszkadzacie mi. - Jak zwykle sympatyczny wujaszek. Zaśmiałyśmy się z Hinatą. Weszłyśmy do holu.
- Okay, to ja już pójdę. Jak coś to dzwoń. - Uśmiechnęła się i przytuliła mnie na pożegnanie. Pomachałam Hinacie na do widzenia. Z uśmiechem wparowałam do swojego pokoju. Wzięłam kąpiel i położyłam się do łóżka. Na szczęście obyło się bez dziwacznych snów, ale za to miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje przez co nie mogłam zasnąć. Rano wstałam niezbyt wyspana. Miałam wrażenie, że to jest jeden z tych dni gdy powinnam zostać w domu a najlepiej w łóżku.


CDN.
Okay, w końcu skończyłam ten fatalny rozdział. Poprawiałam go chyba z milion razy. Czytajcie, komentujcie i czekajcie na następne wypociny.


niedziela, 8 grudnia 2013

Koniec i nowy początek + info.

Witam wszystkich czytający mojego bloga. Jako, że spieprzyłam tamto opowiadanie postanowiłam pisać od początku. Oczywiście nadal to będzie opowiadanie o parze SasuSaku ale mam nadzieje, że w nowej i lepszej odsłonie.  Zapraszam...



Noc była cicha. Zbyt cicha.
Jest piątek, po północy. Czas zabawy i szaleństwa, przynajmniej dla singli i dla tych którzy nie pracowali na nocną zmianę. Ulice Tokio o tej porze są zatłoczone i słychać muzykę grającą w klubach. Tym razem nie było jej słychać. Jedynym dźwiękiem był stukot pociągu odjeżdżającego ze stacji i gwar ruchu ulicznego.  Może przez to, że dzisiaj jest pełnia i dzieci nocy wychodzą ze swoich kryjówek. Polując na nieświadomych zagrożenia ludzi. Przeważnie ofiarami są młodzi ludzie, którzy mają gdzieś ostrzeżenia dorosłych. Wychodząc w taką noc są łatwym łupem krwiopijców. Na szczęście są takie osoby jak ja, Hinata, Ino i Temari. Jesteśmy po to by bronić ludzi przed atakami tych pijawek.
- Sakura, idź 500 metrów przed siebie następnie skręć w lewo. W ślepej uliczce, już! Odbiór - W krótkofalówce odezwała się Hinata. Siedziała w czarnym vanie zaparkowanym na parkingu. Była naszym komputerowym świrem. Podawała nam lokalizację wampirów jak i ich przyszłych ofiar. Nie zawsze zdążymy na czas, ale robimy wszystko żeby uratować ludzi.
- Zrozumiałam, bez odbioru. -  Biegłam ile miałam sił w nogach. Ostatnie kroki i skręcam w ślepą uliczkę. Pierwsze co czuję to strach, później słodkawy zapach wampira. Widzę jak zbliża swe długie kły do szyi przerażonej dziewczyny. Bronią wymierzam cel, czyli środek jego czaszki i strzelam. Jak zwykle trafiam. Wampir zdążył jedynie się obrócić w moją stronę. Po czym zamienił się w kupkę popiołu. Dziewczyna przerażona nie ruszyła się z miejsca. Podeszłam do niej i potrząsnęłam za ramię.
- Już w porządku, uciekaj do domu. - Kiedy się ocknęła z szoku rozpłakała się. Jak na moje oko miała czternaście/piętnaście lat. Jakim cudem taka mała gówniara chodzi po ulicach Tokio o tej porze?!
- Nigdy więcej już nie będę uciekać z domu! Obiecuję, już nigdy! - Jej histeryczny płacz już z lekka zaczynał mnie irytować. Najchętniej sprałabym jej dupsko. Niech się nauczy słuchać rodziców.
- Nie mów tego mi tylko swoim rodzicom. A teraz spadaj do domu. - Popchnęłam ją lekko w kierunku wyjścia z ślepej uliczki. Gdy wyszłyśmy na główną ulicę odwróciła się jeszcze do mnie. Podziękowała i biegiem ruszyła do domu. No przynajmniej mam nadzieję, że do domu.
- Poszło łatwo, co u Ino i Temari? Odbiór - zapytałam się Hinaty. Załadowałam ponownie broń i poszłam w kierunku następnej ulicy.
- Temari właśnie skończyła i idzie do następnego celu a Ino odprowadza nawalonego nastolatka do domu.
- Jak to? Przecież mamy zasady. Uratować a nie niańczyć!
- Ten chłopak błagał a raczej bełkotał żeby pomogła mu wrócić do domu...
- Jest za miękka jak na mój gust.
- Zasady czasem można złamać, wiesz?
- Niech robi co chce. Podaj mi kolejny cel.
- Dwie ulice dalej zbiera się grupka wampirów. Idź tam, ale za nim zaczniesz poczekasz na dziewczyny. Bez odbioru. - Westchnęłam. Lubię pracować sama. Tak jak każda z nas. Nie wchodzimy sobie w drogę, ale każda może liczyć na swoją pomoc. Szłam szybkim tempem do wyznaczonego miejsca. Nie musiałam się rozglądać czy ich szukać. Szli wolno zajmując cały chodnik. Ukryłam się za kontenerem na śmieci i czekałam w gotowości. Na szczęście po chwili obok mnie pojawiła się Ino a zaraz po niej Temari.
- Ja biorę tych na środku. Ino lewa strona, Temari prawa. Jest ich sześciu, każda ma po dwóch, jakieś pytana? - Gdy nie usłyszałam żadnych pytań wychyliłam się za kontenera i strzeliłam w głowę jednemu z wampirów. Przeładowałam broń i strzeliłam po raz drugi. Ino jak i Temari zajmowały się pozostałą czwórką. Na nasze nieszczęście odezwała się Hinata.
- Dziewczyny z waszej prawej strony biegnie piątka pijawek. Wśród nich jak się nie mylę jest Orochimaru. Uważajcie. Bez odbioru.
- Cholera jasna, dlaczego akurat dzisiaj? - Nim któraś z dziewczyn zdążyła odpowiedzieć przed nami pojawiła się owa piątka morderców. Uśmiechali się kpiąco a wśród nich stał Orochimaru. Ubrany jak zwykle w garnitur. Wciągnął powietrze nosem i wyszczerzył swoje kły.
- Sakuro, czy ktoś Ci kiedyś mówił, że oszałamiająco pachniesz?
- Daruj sobie Orochimaru, po coś tu przylazł? Przecież to nie jest twój teren.
- Przyszedłem dać wam ostrzeżenie, że jeszcze raz będziecie polowały na moje nowo narodzone dzieci to inaczej porozmawiamy.
- Przyjęłyśmy ostrzeżenie a teraz spadaj. - warknęła Temari. Dobrze rozumiem jej niechęć do Orochimaru.
- Och Temari, Temari, Temari czy mam pozdrowić od Ciebie twojego brata. Jest mu u mnie całkiem dobrze. Bardzo dobrze zniósł przemianę, wiesz? Hahahaha - Nie minęła sekunda jak Temari załadowała broń i wymierzyła w głowę Orochimaru.
- Temari uspokój się proszę, on chce Cię sprowokować. - Powiedziała uspokajająco Ino.
- Ino! Skarbie jak tam twój chłoptaś Kiba? Ostatnio mnie odwiedził. Chcesz się czegoś dowiedzieć? Jeśli tak to wydaj nam Sakurę. - Wysunął swój wstrętny język i koniuszkiem oblizał kły. Ino również już nie miała cierpliwości. Tak samo jak Temari wymierzyła w Orochimaru broń. Ten się tylko jeszcze bardziej wyszczerzył i czekał na nasz ruch. Aż tak bardzo chce mieć skopaną dupę? Nie ma sprawy załatwię mu tą rozrywkę. Skinieniem głowy dałam znać dziewczyną, że mają pozwolenie na strzelanie. Sama również zaczęłam strzelać. Pierw pozbyłyśmy się ochroniarzy Orochimaru. Nie poszło tak łatwo jak myślałam. Wampiry były uzbrojone nie tylko w ostre kły ale również w broń palną. Zdziwiłam się, zazwyczaj wystarczają im kły jak i nadludzka siła i szybkość. Wampiry strzelały do nas jak i atakowały z zaskoczenia. Niestety Ino trafiła jedna z kul. Nie był to bardzo poważny postrzał ale wyraźnie ją osłabił. Orochimaru stał trzy metry od nas i obserwował całą tą strzelaninę. Gdy załatwiłyśmy już wszystkich z wyjątkiem Orochimaru, odwróciłyśmy się w jego stronę ale jedyne co zobaczyłyśmy to szybko oddalającą się postać. Co za tchórz!
- Nienawidzę tego gada. - Jęknęła Ino trzymając się za bolącą nogę.
- Hinata mamy ranną, przyjedźcie tu jak szybko możecie. Odbiór.
- Dobrze za 2 minuty będziemy. Bez odbioru.
- Okay, Hinata z Kibą zaraz tu będzie. - Kiba jest naszym kierowcą. Od niedawna również wampirem. Został zaatakowany przez Orochimaru w drodze do domu Ino. Była to ich rocznica. Miało być pięknie a wyszło tragicznie. Spędził tydzień w laboratorium Kakashi'ego. Niestety nie dało się już odwrócić procesu przemiany. Jedyny plus tego wszystkiego to to, że nie zabija ludzi. Pije krew zwierząt. Przyjechali. Pierwszy wysiadł Kiba i od razu podszedł do Ino. Wziął ją na ręce i posadził na tylnim siedzeniu w vanie. Zapiął jej pasy i usiadł za kierownicą. My w tym czasie również wsiadłyśmy  do samochodu. Ja z Hinatą przy komputerach a Temari z przodu obok Kiby.
- Kiba byłeś u Orochimaru? - Zapytała Ino, a w jej głosie było słychać oskarżenie. Wszystkie spojrzałyśmy na niego wyczekująco. Nie doczekałyśmy się. Chyba nie ma zamiaru nam tego teraz powiedzieć.
- Ino, porozmawiacie później. Teraz musisz się skupić i nie zasnąć. - Dobrze, że Hinata się odezwała bo ta cisza była krępująca.
- Spokojnie Hinatko, nie zasnęłabym teraz kiedy ten buc nie chce mi powiedzieć po jaką cholerę był u Orochimaru!! - Taak, nie było szans na spokojną jazdę, nie gdy Ino jest wkurzona na Kibę.
- Ino proszę Cię, pogadamy jak tylko Kakashi opatrzy Ci nogę. Dobrze? - Jego głos był spokojny a jego wzrok błagający. Mam nadzieję, że uda mu się udobruchać Ino przynajmniej na czas jazdy samochodem.
- Dobrze, po opatrzeniu ran mam nadzieję, że uraczysz mnie wyczerpującą odpowiedzią. - Na szczęście już się nikt nie odezwał. Dojechaliśmy do domu Kakashi'ego. To również był mój dom. Kakashi był przyjacielem mojego ojca, który zmarł w wypadku samochodowym wraz z moją matką. Przygarnął mnie do siebie i wychował tak dobrze jak umiał. Miałam wtedy 11 lat, już nie pamiętam co wtedy robiłam ale zapamiętałam jak policja wkroczyła do mojego domu a za nimi Kakashi. Od tamtej pory minęło 8 lat. Zostałam przeszkolona na łowczynię wampirów wraz z Hinatą, Ino i Temari. Po tych 8 latach jesteśmy najlepsze w swoim fachu. Oczywiście są jeszcze inne grupy łowców ale nie wchodzimy sobie w drogę. Wysiedliśmy z samochodu. Hinata weszła pierwsza a za nią Temari. Kiba pomógł Ino wysiąść. Po czym wziął ją na ręce mimo jej protestów i wszedł do środka. Ja ostatni raz spojrzałam na księżyc i również znikłam wewnątrz domu. Gdy weszłam do środka oślepiło mnie światło żyrandolu. Nie lubiłam tego momentu kiedy z ciemnego pomieszczenia musiałam wejść do oświetlonego. Zamrugałam kilkakrotnie aż przyzwyczaiłam się do światła. Skierowałam swe kroki do naszego laboratorium, gdzie Kakashi opatruje nam rany jak i tworzy broń przeciwko wampirom. Jakieś udoskonalone pociski czy coś. Schodziłam schodami w dół. Już po chwili usłyszałam krzyki Ino jak i podniesiony głos Kiby. Zapewne 'rozmawiali'...
- O czym niby rozmawiałeś z Gaarą?! - Wydarła się Ino. W międzyczasie Kakashi wyciągał jej kule z uda i opatrywał ranę. Hinata siedziała przy jakimś swoim eksperymencie a Temari przysłuchiwała się uważnie rozmowie. W końcu dotyczyła jej brata.
- Kobieto przestań się na mnie drzeć! Kocham Cię ale ostatnio zaczynasz świrować! Weź się w garść. - Podszedł do Ino i lekko ją przytulił. Ino uspokoiła się trochę, ale nie wytrzymała i po policzkach spływały jej łzy. - Poszedłem tam porozmawiać z Gaarą o nowej grupie łowców. Podobno są bardzo dobrze przeszkolonymi wampirami. I z tego co wiedzą nie są z Tokio. Drużyna składa się z samych facetów. Jest ich trzech. I tak samo jak wy zabijają wampiry. Tylko tyle wiem.
- To i tak dużo. - Wtrąciłam się przy okazji zaznaczając swoją obecność.
- Przepraszam, że się na Ciebie wydzieram, ale ostatnio jakoś dziwnie się czuję. Mam jakieś przeczucie, że Cię stracę, że przejdziesz na tą złą stronę... - No pięknie rozpłakała się na dobre.
- Kochanie ale ja nigdzie nie odchodzę, jestem przy tobie. Zawszę będę nie zależnie od twoich humorków. - Uśmiechnął się do niej lekko i pocałował w usta. Niby niewinny pocałunek a każda z nas odwróciła na chwilę od nich wzrok. Gdy Kakashi skończył zajmować się Ino wypędził nas wszystkich z laboratorium a sam się w nim zamknął. Udaliśmy się do kuchni gdzie Oharu nasza kucharka i pokojówka właśnie szykowała nam jedzenie. Oharu jest pół wampirzycą. Jej ojciec jest wampirem a matka zmarła jakieś kilkadziesiąt lat temu. Po prostu się zestarzała. Ona sama (Oharu) jest nieśmiertelna. Nie jest wyjątkowo silna czy super szybka jest dość przeciętna. Co do diety to woli nasze ludzkie jedzenie ale krwią też może się pożywiać.
- Witam wszystkich, jak dzisiaj poszło wam na łowach? - uśmiechnęła się życzliwie i podała na stół talerz pełen kanapek.
- Dość dobrze, ja dzisiaj uratowałam tylko jedną gówniarę, która nie słucha rodziców noo i miałyśmy niemiłe spotkanie z Orochimaru.
- Temari uratowała dzisiaj aż dwie osoby a Ino jednego małolata. Ogólnie to nie zauważyłyście, że jest coraz mniej ataków na ludzi? - Spytała Hinata
- Tak to jest dość dziwne. Może to przez tych odmiennych wampirów? - Temari może mieć rację. Jakoś mnie to nie uspokoiło. Jakieś trzy pijawki zabijające swoich pobratymców. Wzięłam do ręki kanapkę i zaczęłam ją jeść. Ino natomiast jadła jak szalona. W obydwu dłoniach miała kanapki. Jedząc raz jedną raz drugą, ale w sumie ona zawsze tak robiła. Oharu jeszcze nam zrobiła po herbacie i usiadła z nami do stołu. Cisza, każdy był pogrążony w swoich myślach. Gdy skończyły się kanapki a herbata została wypita. Wszyscy zbierali się do swoich domów. Ino mieszkała z Kibą jakieś 40 minut od mojego domu. Hinata z Temari mieszkały po sąsiedzku. Odprowadziłam wszystkich do wyjścia i się pożegnałam. W międzyczasie Kakashi wyszedł z laboratorium i poszedł do kuchni. Gdy tylko usłyszałam piski opon samochodowych, zamknęłam drzwi wejściowe i udałam się do Kakashi'ego. Usiadłam przy nim.
- Sakuro wiesz, że musiałem zbadać krew Ino czy przypadkiem nie doszło do zakażenia, tak?
- Tak wiem o tym, przecież to jest normalne badanie. A coś nie tak z krwią Ino? - O co mu chodzi?
- Kurcze to taka babska sprawa. Nie zauważyłaś, że Ino jakoś ostatnio dziwnie się zachowuje?
- Niee, niespecjalnie. Jest taka jak zawsze, no może oprócz tego, że pochłania górę żarcia. Hahaha dziwię się gdzie ona to mieści.
- Ehh... No więc chodzi o to, że Ino jest w ciąży. - Ostatnie słowo tak powiedział cicho, że prawie go nie słyszałam, ale jednak wiedziałam co powiedział. Ino była w ciąży. Pierwsze jakie mi przyszło do głowy pytanie to jak?! Ale zrozumiałam, że to byłoby głupie pytanie, więc...
- W którym miesiącu jest w ciąży?
- W trzecim, ale może to już być początek czwartego.
- Trzeba będzie jej o tym powiedzieć!
- Sakura sądzę, że ona już wie, ale może się mylę. Jutro rano do niej pojedziesz. Pogadacie na ten temat i wszystko się wyjaśni.
- Dobrze, a teraz idę spać dobranoc. - Cmoknęłam Kakashi'ego w policzek i poszłam do góry po schodach do swojego pokoju. Weszłam do niego i udałam się do łazienki uprzednio biorąc koszulę nocną. W łazience rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Namydliłam dokładnie swoje ciało a później spłukałam pianę letnią wodą. Wyszłam z kabiny prysznicowej i zawinęłam w puchaty ręcznik. Podeszłam do umywalki. Spojrzałam na zaparowane lustro i przetarłam je dłonią kilka razy. Sięgnęłam po szczoteczkę i pastę do zębów i wycisnęłam białą maź na szczoteczkę. Gdy umyłam zęby przebrałam się w koszulę nocną. Była na naramkach i sięgała mi do połowy ud. Miała kolor granatowy a pod biustem jedwabną tasiemkę z kokardką. Rozczesałam jeszcze włosy i wyszłam z łazienki. Weszłam do pokoju. Był średniej wielkości. Znajdowało się w nim łóżko, duża szafa na ubrania, komoda, biurko i toaletka. Trzecie i największe drzwi prowadziły do dużej wielkości balkonu. Było z niego widać przepiękny krajobraz. Ale przez to, że całą noc byłam na łowach jedyne co mogę zrobić to zasłonić grubą zasłoną ten piękny widok i pójść w końcu spać. Położyłam się na wygodnym łóżku. Myślałam o tym co mi Kakashi powiedział o Ino. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Ino w roli matki a Kiby w roli ojca. Rozumiem to, że ze sobą sypiają ale mogli się zabezpieczyć. Przecież ma dopiero 21 lat. Fakt jestem najmłodsza z naszej trójki. Dziewiętnaście lat to nie jest wcale tak mało. Hinata jest o rok ode mnie starsza a Temari ma 23. Musiałam przestać o tym myśleć. Obróciłam się na drugi bok, jakby miało mi to pomóc w zapomnieniu o ciąży Ino. Spojrzałam na zdjęcie na stoliczku przy łóżku. Fotografia przedstawiała mnie i moją rodzinę. Miałam wtedy może dziewięć lat. Siedziałam na mamy kolanach uśmiechnięta od ucha do ucha. Mama uśmiechnęła się lekko, a Tata stał za nami. Jedną rękę miał na ramieniu swojej żony. Uśmiechnęłam się lekko. Tak bardzo chciałabym ich teraz zobaczyć. Zamknęłam oczy i nie minęła chwila a już zasnęłam.
~Leżę na łóżku, ale nie swoim i nie w swoim pokoju. Przez otwarte na oścież okno widzę księżyc w pełni. Zawiał silny wiatr a firanki poruszyły się w moją stronę. Wiatr ustał a ja mam wrażenie, że ktoś jest w pokoju. Nie boję się, raczej jestem zaciekawiona. Chciałam się podnieść i zobaczyć kto to ale nie miałam sił. Ktoś cicho podszedł do łóżka. Ujrzałam tylko ciemną postać. Był to mężczyzna. Dobrze zbudowany. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem. Zbliżał się do mnie. Dotknął mojej nogi swoją silną i zimną dłonią. Ciarki przeszły po całym moim ciele. Jego ręka posuwała się w górę. Drugą dłonią gładził mnie po policzku. Przybliżył się do mnie. W świetle księżyca mogłabym zobaczyć jego twarz, ale włosy zasłaniały mu oczy. Jedyne co widziałam to jego pełne usta. Pochylił się do mnie i pocałował. Delikatnie i zmysłowo pieścił ustami moje usta. Nie byłam zdziwiona, raczej oczekiwałam tego. I pragnęłam więcej, o wiele więcej. Pocałunkami obdarowywał również moje policzki jak i szyję, dekolt i ramiona. Dłońmi pieścił moje ciało przez koszulę nocną. Jego usta zbliżały się do mojej szyi, zaczął ją lizać i całować. Po chwili poczułam jego kły wbijające się w moją szyję. To nie było bolesne uczucie. Byłam zbyt podniecona żeby czuć bój. Pił moją krew łapczywie. Jęknęłam w tym samym momencie kiedy przestał się pożywiać. Przez zasłaniające mu włosy oczy widziałam połyskującą czerwień jego tęczówek. Jego usta poruszały się ale nie słyszałam żadnego dźwięku. Chciał mnie ponownie pocałować ale, jacyś ludzie wtargnęli do pokoju. Jedyne co usłyszałam to strzały i opadające ciało na podłogę. Odwróciłam się w stronę mojego kochanka ale z niego pozostał już tylko pył. Odwróciłam się wściekła do morderców. Jednak nic nie mogłam im zrobić. Wywlekli mnie z łóżka, a następnie z domu. Weszliśmy do ciemnego lasu, który był przed domem. W jego środku znajdował się stos. Już wiedziałam co zamierzają. Zaczęłam się wyrywać ale nic z tego. Wepchnęli mnie w sam środek gałęzi, desek i siana które tworzyły koło. Po środku znajdował się gruba drewniana belka wbita w ziemię do której mnie przywiązali. Krzyczałam i płakałam, błagałam ich żaby przestali. Lecz nie słuchali mnie. Śmiali się i tańczyli. Nagle z pośród tłumy wyłonił się człowiek ze skórą z wilka na sobie. Wszyscy jak jeden mąż ucichli i czekali. Podszedł do stosu do którego byłam przywiązana. Sięgną dłonią do swojej torby przywiązanej w pasie i wyjął z niej rękę w której miał garść popiołu. To był chyba mój kochanek. Sypnął mi popiołem w twarz i wyszeptał jakieś nieznane dla mnie słowa. Odwrócił się do tłumu. Jeden z nich przyniósł mu pochodnie. Z powrotem odwrócił się do mnie. Przyłożył pochodnie do siana. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Krzyczałam, gdy ogień parzył mi nogi. Moja koszula nocna spłonęła od razu. Na ciele pojawiły się bąble, po czym pękały. Skóra zrobiła się czarna. Czułam jak płomień trawi moje ciało. Już nie miałam siły krzyczeć, więc tylko otwierałam buzię w nadziei, że ktoś to przerwie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. W momencie gdy straciłam przytomność ocknęłam się z tego koszmaru.~
Wszystko mnie bolało jakbym na prawdę się paliła. Na skórze czułam nieprzyjemne pieczenie jak i swędzenie. Musiałam coś z tym zrobić. Szybko wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zdjęłam koszulkę rzucając ją na podłogę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę. Tak to było to czego potrzebowałam. Odetchnęłam z ulgą. Uczucie palenia minęło od razu. Dla pewności spojrzałam na swoje nogi czy przypadkiem nie są poparzone. Zakręciłam wodę. Wyszłam z pod prysznica. Podeszłam do umywalki i zajęłam się poranną toaletą. Odświeżona weszłam do pokoju. Dzisiaj miałam jechać do Ino więc ubranie dresowych spodni i luźnej bluzki odpada. Wyjrzałam przelotnie za okno żeby sprawdzić jaka jest pogoda. Było słonecznie i w miarę ciepło. Więc ze spokojem mogę ubrać spodnie 3/4 i bluzkę z krótkim rękawkiem. Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Po schodach zeszłam na dół do kuchni. Oharu już tam była.
- Dzień dobry Sakura. Dzisiaj coś długo spałaś...
- Hej. Na prawdę a która to jest godzina?
- Jak na moje oko to po trzynastej.
- Faktycznie długo spałam. Co dzisiaj na śniadanie?
- Śniadanie? Chyba raczej obiad. - zaśmiała się lekko.
- Nie jem dzisiaj obiadu. Jadę za chwilę do Ino.
- Dobrze, siadaj a ja za chwilę podam Ci sok i kanapki.
- Świetnie. -   Usiadłam przy stolę i czekałam na śniadanie. Wyjęłam z kieszeni komórkę i napisałam do Ino.
*Hej, wpadnę do Ciebie tak za półtorej godziny.* Położyłam telefon na stole. Oharu przyniosła sok pomarańczowy i talerz pełen kanapek. Upiłam łyk soku i wzięłam do ręki kanapkę. Ugryzłam ją i poczułam wibrację. Spojrzałam na telefon. Wiadomość od Ino. *Jasne wpadnij, tylko nie wiem czy się wyrobię bo jestem na zakupach. Kiba Ci otworzy* Odpisałam jej 'Okay' i dokończyłam jeść śniadanie. Do kuchni wszedł Kakashi, przywitał się ze mną i z Oharu i usiadł obok mnie.
- Za chwilę wychodzę i jadę w kierunku domu Ino, podwieź Cię? - spytał Kakashi.
- Nie, dzięki. Pojadę swoim samochodem. Może po drodze wpadnę do Hinaty i pojedziemy na zakupy.
- Dobrze. To baw się dobrze. Bądź grzeczna i weź ze sobą broń. - Wstał od stołu, dopił kawę i podszedł do mnie. - Pamiętaj bezpieczeństwo ponad wszystko. - Uśmiechnął się i cmoknął w skroń. Wyszedł z kuchni pogwizdując. Uśmiechnęła się lekko. Cieszę się, że chociaż mam jego. Zastępuje mi obojga rodziców. Wstałam od stołu i udałam się w stronę wyjścia. Ubrałam trampki a z małej skrzyneczki na klucze zawieszonej przy drzwiach wzięłam klucze od mojego porsche. Wyszłam z domu i poszła do garażu. Otworzyłam go a moje czerwone cudeńko stało i czekało na swoją panią. Wsiadłam do samochodu. Włożyłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam. Główna brama otworzyła się a ja wyjechałam z posiadłości.

CDN.

Mam nadzieję, że chociaż troszkę wam się podobało.
 

poniedziałek, 9 września 2013

Prolog

Ona
Dziewiętnastolatka.
Była uczennica niezwykłego liceum.
Szkolona by zabijać dzieci nocy.
Jedna z najlepszych uczennic jak i łowczyni
Nie jedną walkę ma za sobą,
Kocha pełnie księżyca
Gdy spotkała Go na swej drodze 
wszystko zaczyna mieć inny sens...


On
Czterystuletni wampir klasy S.
Najlepszy z najlepszych
Stworzony by kusić i nęcić a na końcu zabić
Krew rubinowa spływa mu z ust 
a kpiący uśmieszek zawitał mu na twarzy
Spotkanie Jej nie było w jego planach
pożałuje tego spotkania do końca życia...




Miłość nie zna granic
te słowa są na nic
Bo cały ten świat jest pełen
 kłótni i zdrad

Nienawidzili się od zawsze
Lecz czy to prawda była?
Dowiecie się niedługo
w co ich nienawiść się przerodziła
A co będzie dalej, przekonacie się na finale...




Powitanie oraz wyjaśnienia co i jak :D

Ohayo  \(^.^)/

Figuruję tutaj jako Candy Doll Anabell lub po prostu Anabell. Jest to mój pierwszy blog na blogspot i jak na razie oswajam się więc proszę o wyrozumiałość. Szablon zawdzięczam  

Blog jest poświęcony parze SasuSaku (Sasuke i Sakura z Naruto).
Jest to fanfiction NIE oparty na mandze czy Anime.


Akcja rozgrywa się w XXI wieku mniej więcej od 2012 roku w Japonii a konkretnie Tokyo.
Wszystkie nazwy ulic czy budynków są przeze mnie wymyślone, noo chyba, że postanowię inaczej xD
 Taak, to chyba na tyle jeśli chodzi o początek.

P.S.  Już niedługo pierwszy rozdział :D