niedziela, 8 grudnia 2013

Koniec i nowy początek + info.

Witam wszystkich czytający mojego bloga. Jako, że spieprzyłam tamto opowiadanie postanowiłam pisać od początku. Oczywiście nadal to będzie opowiadanie o parze SasuSaku ale mam nadzieje, że w nowej i lepszej odsłonie.  Zapraszam...



Noc była cicha. Zbyt cicha.
Jest piątek, po północy. Czas zabawy i szaleństwa, przynajmniej dla singli i dla tych którzy nie pracowali na nocną zmianę. Ulice Tokio o tej porze są zatłoczone i słychać muzykę grającą w klubach. Tym razem nie było jej słychać. Jedynym dźwiękiem był stukot pociągu odjeżdżającego ze stacji i gwar ruchu ulicznego.  Może przez to, że dzisiaj jest pełnia i dzieci nocy wychodzą ze swoich kryjówek. Polując na nieświadomych zagrożenia ludzi. Przeważnie ofiarami są młodzi ludzie, którzy mają gdzieś ostrzeżenia dorosłych. Wychodząc w taką noc są łatwym łupem krwiopijców. Na szczęście są takie osoby jak ja, Hinata, Ino i Temari. Jesteśmy po to by bronić ludzi przed atakami tych pijawek.
- Sakura, idź 500 metrów przed siebie następnie skręć w lewo. W ślepej uliczce, już! Odbiór - W krótkofalówce odezwała się Hinata. Siedziała w czarnym vanie zaparkowanym na parkingu. Była naszym komputerowym świrem. Podawała nam lokalizację wampirów jak i ich przyszłych ofiar. Nie zawsze zdążymy na czas, ale robimy wszystko żeby uratować ludzi.
- Zrozumiałam, bez odbioru. -  Biegłam ile miałam sił w nogach. Ostatnie kroki i skręcam w ślepą uliczkę. Pierwsze co czuję to strach, później słodkawy zapach wampira. Widzę jak zbliża swe długie kły do szyi przerażonej dziewczyny. Bronią wymierzam cel, czyli środek jego czaszki i strzelam. Jak zwykle trafiam. Wampir zdążył jedynie się obrócić w moją stronę. Po czym zamienił się w kupkę popiołu. Dziewczyna przerażona nie ruszyła się z miejsca. Podeszłam do niej i potrząsnęłam za ramię.
- Już w porządku, uciekaj do domu. - Kiedy się ocknęła z szoku rozpłakała się. Jak na moje oko miała czternaście/piętnaście lat. Jakim cudem taka mała gówniara chodzi po ulicach Tokio o tej porze?!
- Nigdy więcej już nie będę uciekać z domu! Obiecuję, już nigdy! - Jej histeryczny płacz już z lekka zaczynał mnie irytować. Najchętniej sprałabym jej dupsko. Niech się nauczy słuchać rodziców.
- Nie mów tego mi tylko swoim rodzicom. A teraz spadaj do domu. - Popchnęłam ją lekko w kierunku wyjścia z ślepej uliczki. Gdy wyszłyśmy na główną ulicę odwróciła się jeszcze do mnie. Podziękowała i biegiem ruszyła do domu. No przynajmniej mam nadzieję, że do domu.
- Poszło łatwo, co u Ino i Temari? Odbiór - zapytałam się Hinaty. Załadowałam ponownie broń i poszłam w kierunku następnej ulicy.
- Temari właśnie skończyła i idzie do następnego celu a Ino odprowadza nawalonego nastolatka do domu.
- Jak to? Przecież mamy zasady. Uratować a nie niańczyć!
- Ten chłopak błagał a raczej bełkotał żeby pomogła mu wrócić do domu...
- Jest za miękka jak na mój gust.
- Zasady czasem można złamać, wiesz?
- Niech robi co chce. Podaj mi kolejny cel.
- Dwie ulice dalej zbiera się grupka wampirów. Idź tam, ale za nim zaczniesz poczekasz na dziewczyny. Bez odbioru. - Westchnęłam. Lubię pracować sama. Tak jak każda z nas. Nie wchodzimy sobie w drogę, ale każda może liczyć na swoją pomoc. Szłam szybkim tempem do wyznaczonego miejsca. Nie musiałam się rozglądać czy ich szukać. Szli wolno zajmując cały chodnik. Ukryłam się za kontenerem na śmieci i czekałam w gotowości. Na szczęście po chwili obok mnie pojawiła się Ino a zaraz po niej Temari.
- Ja biorę tych na środku. Ino lewa strona, Temari prawa. Jest ich sześciu, każda ma po dwóch, jakieś pytana? - Gdy nie usłyszałam żadnych pytań wychyliłam się za kontenera i strzeliłam w głowę jednemu z wampirów. Przeładowałam broń i strzeliłam po raz drugi. Ino jak i Temari zajmowały się pozostałą czwórką. Na nasze nieszczęście odezwała się Hinata.
- Dziewczyny z waszej prawej strony biegnie piątka pijawek. Wśród nich jak się nie mylę jest Orochimaru. Uważajcie. Bez odbioru.
- Cholera jasna, dlaczego akurat dzisiaj? - Nim któraś z dziewczyn zdążyła odpowiedzieć przed nami pojawiła się owa piątka morderców. Uśmiechali się kpiąco a wśród nich stał Orochimaru. Ubrany jak zwykle w garnitur. Wciągnął powietrze nosem i wyszczerzył swoje kły.
- Sakuro, czy ktoś Ci kiedyś mówił, że oszałamiająco pachniesz?
- Daruj sobie Orochimaru, po coś tu przylazł? Przecież to nie jest twój teren.
- Przyszedłem dać wam ostrzeżenie, że jeszcze raz będziecie polowały na moje nowo narodzone dzieci to inaczej porozmawiamy.
- Przyjęłyśmy ostrzeżenie a teraz spadaj. - warknęła Temari. Dobrze rozumiem jej niechęć do Orochimaru.
- Och Temari, Temari, Temari czy mam pozdrowić od Ciebie twojego brata. Jest mu u mnie całkiem dobrze. Bardzo dobrze zniósł przemianę, wiesz? Hahahaha - Nie minęła sekunda jak Temari załadowała broń i wymierzyła w głowę Orochimaru.
- Temari uspokój się proszę, on chce Cię sprowokować. - Powiedziała uspokajająco Ino.
- Ino! Skarbie jak tam twój chłoptaś Kiba? Ostatnio mnie odwiedził. Chcesz się czegoś dowiedzieć? Jeśli tak to wydaj nam Sakurę. - Wysunął swój wstrętny język i koniuszkiem oblizał kły. Ino również już nie miała cierpliwości. Tak samo jak Temari wymierzyła w Orochimaru broń. Ten się tylko jeszcze bardziej wyszczerzył i czekał na nasz ruch. Aż tak bardzo chce mieć skopaną dupę? Nie ma sprawy załatwię mu tą rozrywkę. Skinieniem głowy dałam znać dziewczyną, że mają pozwolenie na strzelanie. Sama również zaczęłam strzelać. Pierw pozbyłyśmy się ochroniarzy Orochimaru. Nie poszło tak łatwo jak myślałam. Wampiry były uzbrojone nie tylko w ostre kły ale również w broń palną. Zdziwiłam się, zazwyczaj wystarczają im kły jak i nadludzka siła i szybkość. Wampiry strzelały do nas jak i atakowały z zaskoczenia. Niestety Ino trafiła jedna z kul. Nie był to bardzo poważny postrzał ale wyraźnie ją osłabił. Orochimaru stał trzy metry od nas i obserwował całą tą strzelaninę. Gdy załatwiłyśmy już wszystkich z wyjątkiem Orochimaru, odwróciłyśmy się w jego stronę ale jedyne co zobaczyłyśmy to szybko oddalającą się postać. Co za tchórz!
- Nienawidzę tego gada. - Jęknęła Ino trzymając się za bolącą nogę.
- Hinata mamy ranną, przyjedźcie tu jak szybko możecie. Odbiór.
- Dobrze za 2 minuty będziemy. Bez odbioru.
- Okay, Hinata z Kibą zaraz tu będzie. - Kiba jest naszym kierowcą. Od niedawna również wampirem. Został zaatakowany przez Orochimaru w drodze do domu Ino. Była to ich rocznica. Miało być pięknie a wyszło tragicznie. Spędził tydzień w laboratorium Kakashi'ego. Niestety nie dało się już odwrócić procesu przemiany. Jedyny plus tego wszystkiego to to, że nie zabija ludzi. Pije krew zwierząt. Przyjechali. Pierwszy wysiadł Kiba i od razu podszedł do Ino. Wziął ją na ręce i posadził na tylnim siedzeniu w vanie. Zapiął jej pasy i usiadł za kierownicą. My w tym czasie również wsiadłyśmy  do samochodu. Ja z Hinatą przy komputerach a Temari z przodu obok Kiby.
- Kiba byłeś u Orochimaru? - Zapytała Ino, a w jej głosie było słychać oskarżenie. Wszystkie spojrzałyśmy na niego wyczekująco. Nie doczekałyśmy się. Chyba nie ma zamiaru nam tego teraz powiedzieć.
- Ino, porozmawiacie później. Teraz musisz się skupić i nie zasnąć. - Dobrze, że Hinata się odezwała bo ta cisza była krępująca.
- Spokojnie Hinatko, nie zasnęłabym teraz kiedy ten buc nie chce mi powiedzieć po jaką cholerę był u Orochimaru!! - Taak, nie było szans na spokojną jazdę, nie gdy Ino jest wkurzona na Kibę.
- Ino proszę Cię, pogadamy jak tylko Kakashi opatrzy Ci nogę. Dobrze? - Jego głos był spokojny a jego wzrok błagający. Mam nadzieję, że uda mu się udobruchać Ino przynajmniej na czas jazdy samochodem.
- Dobrze, po opatrzeniu ran mam nadzieję, że uraczysz mnie wyczerpującą odpowiedzią. - Na szczęście już się nikt nie odezwał. Dojechaliśmy do domu Kakashi'ego. To również był mój dom. Kakashi był przyjacielem mojego ojca, który zmarł w wypadku samochodowym wraz z moją matką. Przygarnął mnie do siebie i wychował tak dobrze jak umiał. Miałam wtedy 11 lat, już nie pamiętam co wtedy robiłam ale zapamiętałam jak policja wkroczyła do mojego domu a za nimi Kakashi. Od tamtej pory minęło 8 lat. Zostałam przeszkolona na łowczynię wampirów wraz z Hinatą, Ino i Temari. Po tych 8 latach jesteśmy najlepsze w swoim fachu. Oczywiście są jeszcze inne grupy łowców ale nie wchodzimy sobie w drogę. Wysiedliśmy z samochodu. Hinata weszła pierwsza a za nią Temari. Kiba pomógł Ino wysiąść. Po czym wziął ją na ręce mimo jej protestów i wszedł do środka. Ja ostatni raz spojrzałam na księżyc i również znikłam wewnątrz domu. Gdy weszłam do środka oślepiło mnie światło żyrandolu. Nie lubiłam tego momentu kiedy z ciemnego pomieszczenia musiałam wejść do oświetlonego. Zamrugałam kilkakrotnie aż przyzwyczaiłam się do światła. Skierowałam swe kroki do naszego laboratorium, gdzie Kakashi opatruje nam rany jak i tworzy broń przeciwko wampirom. Jakieś udoskonalone pociski czy coś. Schodziłam schodami w dół. Już po chwili usłyszałam krzyki Ino jak i podniesiony głos Kiby. Zapewne 'rozmawiali'...
- O czym niby rozmawiałeś z Gaarą?! - Wydarła się Ino. W międzyczasie Kakashi wyciągał jej kule z uda i opatrywał ranę. Hinata siedziała przy jakimś swoim eksperymencie a Temari przysłuchiwała się uważnie rozmowie. W końcu dotyczyła jej brata.
- Kobieto przestań się na mnie drzeć! Kocham Cię ale ostatnio zaczynasz świrować! Weź się w garść. - Podszedł do Ino i lekko ją przytulił. Ino uspokoiła się trochę, ale nie wytrzymała i po policzkach spływały jej łzy. - Poszedłem tam porozmawiać z Gaarą o nowej grupie łowców. Podobno są bardzo dobrze przeszkolonymi wampirami. I z tego co wiedzą nie są z Tokio. Drużyna składa się z samych facetów. Jest ich trzech. I tak samo jak wy zabijają wampiry. Tylko tyle wiem.
- To i tak dużo. - Wtrąciłam się przy okazji zaznaczając swoją obecność.
- Przepraszam, że się na Ciebie wydzieram, ale ostatnio jakoś dziwnie się czuję. Mam jakieś przeczucie, że Cię stracę, że przejdziesz na tą złą stronę... - No pięknie rozpłakała się na dobre.
- Kochanie ale ja nigdzie nie odchodzę, jestem przy tobie. Zawszę będę nie zależnie od twoich humorków. - Uśmiechnął się do niej lekko i pocałował w usta. Niby niewinny pocałunek a każda z nas odwróciła na chwilę od nich wzrok. Gdy Kakashi skończył zajmować się Ino wypędził nas wszystkich z laboratorium a sam się w nim zamknął. Udaliśmy się do kuchni gdzie Oharu nasza kucharka i pokojówka właśnie szykowała nam jedzenie. Oharu jest pół wampirzycą. Jej ojciec jest wampirem a matka zmarła jakieś kilkadziesiąt lat temu. Po prostu się zestarzała. Ona sama (Oharu) jest nieśmiertelna. Nie jest wyjątkowo silna czy super szybka jest dość przeciętna. Co do diety to woli nasze ludzkie jedzenie ale krwią też może się pożywiać.
- Witam wszystkich, jak dzisiaj poszło wam na łowach? - uśmiechnęła się życzliwie i podała na stół talerz pełen kanapek.
- Dość dobrze, ja dzisiaj uratowałam tylko jedną gówniarę, która nie słucha rodziców noo i miałyśmy niemiłe spotkanie z Orochimaru.
- Temari uratowała dzisiaj aż dwie osoby a Ino jednego małolata. Ogólnie to nie zauważyłyście, że jest coraz mniej ataków na ludzi? - Spytała Hinata
- Tak to jest dość dziwne. Może to przez tych odmiennych wampirów? - Temari może mieć rację. Jakoś mnie to nie uspokoiło. Jakieś trzy pijawki zabijające swoich pobratymców. Wzięłam do ręki kanapkę i zaczęłam ją jeść. Ino natomiast jadła jak szalona. W obydwu dłoniach miała kanapki. Jedząc raz jedną raz drugą, ale w sumie ona zawsze tak robiła. Oharu jeszcze nam zrobiła po herbacie i usiadła z nami do stołu. Cisza, każdy był pogrążony w swoich myślach. Gdy skończyły się kanapki a herbata została wypita. Wszyscy zbierali się do swoich domów. Ino mieszkała z Kibą jakieś 40 minut od mojego domu. Hinata z Temari mieszkały po sąsiedzku. Odprowadziłam wszystkich do wyjścia i się pożegnałam. W międzyczasie Kakashi wyszedł z laboratorium i poszedł do kuchni. Gdy tylko usłyszałam piski opon samochodowych, zamknęłam drzwi wejściowe i udałam się do Kakashi'ego. Usiadłam przy nim.
- Sakuro wiesz, że musiałem zbadać krew Ino czy przypadkiem nie doszło do zakażenia, tak?
- Tak wiem o tym, przecież to jest normalne badanie. A coś nie tak z krwią Ino? - O co mu chodzi?
- Kurcze to taka babska sprawa. Nie zauważyłaś, że Ino jakoś ostatnio dziwnie się zachowuje?
- Niee, niespecjalnie. Jest taka jak zawsze, no może oprócz tego, że pochłania górę żarcia. Hahaha dziwię się gdzie ona to mieści.
- Ehh... No więc chodzi o to, że Ino jest w ciąży. - Ostatnie słowo tak powiedział cicho, że prawie go nie słyszałam, ale jednak wiedziałam co powiedział. Ino była w ciąży. Pierwsze jakie mi przyszło do głowy pytanie to jak?! Ale zrozumiałam, że to byłoby głupie pytanie, więc...
- W którym miesiącu jest w ciąży?
- W trzecim, ale może to już być początek czwartego.
- Trzeba będzie jej o tym powiedzieć!
- Sakura sądzę, że ona już wie, ale może się mylę. Jutro rano do niej pojedziesz. Pogadacie na ten temat i wszystko się wyjaśni.
- Dobrze, a teraz idę spać dobranoc. - Cmoknęłam Kakashi'ego w policzek i poszłam do góry po schodach do swojego pokoju. Weszłam do niego i udałam się do łazienki uprzednio biorąc koszulę nocną. W łazience rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Namydliłam dokładnie swoje ciało a później spłukałam pianę letnią wodą. Wyszłam z kabiny prysznicowej i zawinęłam w puchaty ręcznik. Podeszłam do umywalki. Spojrzałam na zaparowane lustro i przetarłam je dłonią kilka razy. Sięgnęłam po szczoteczkę i pastę do zębów i wycisnęłam białą maź na szczoteczkę. Gdy umyłam zęby przebrałam się w koszulę nocną. Była na naramkach i sięgała mi do połowy ud. Miała kolor granatowy a pod biustem jedwabną tasiemkę z kokardką. Rozczesałam jeszcze włosy i wyszłam z łazienki. Weszłam do pokoju. Był średniej wielkości. Znajdowało się w nim łóżko, duża szafa na ubrania, komoda, biurko i toaletka. Trzecie i największe drzwi prowadziły do dużej wielkości balkonu. Było z niego widać przepiękny krajobraz. Ale przez to, że całą noc byłam na łowach jedyne co mogę zrobić to zasłonić grubą zasłoną ten piękny widok i pójść w końcu spać. Położyłam się na wygodnym łóżku. Myślałam o tym co mi Kakashi powiedział o Ino. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Ino w roli matki a Kiby w roli ojca. Rozumiem to, że ze sobą sypiają ale mogli się zabezpieczyć. Przecież ma dopiero 21 lat. Fakt jestem najmłodsza z naszej trójki. Dziewiętnaście lat to nie jest wcale tak mało. Hinata jest o rok ode mnie starsza a Temari ma 23. Musiałam przestać o tym myśleć. Obróciłam się na drugi bok, jakby miało mi to pomóc w zapomnieniu o ciąży Ino. Spojrzałam na zdjęcie na stoliczku przy łóżku. Fotografia przedstawiała mnie i moją rodzinę. Miałam wtedy może dziewięć lat. Siedziałam na mamy kolanach uśmiechnięta od ucha do ucha. Mama uśmiechnęła się lekko, a Tata stał za nami. Jedną rękę miał na ramieniu swojej żony. Uśmiechnęłam się lekko. Tak bardzo chciałabym ich teraz zobaczyć. Zamknęłam oczy i nie minęła chwila a już zasnęłam.
~Leżę na łóżku, ale nie swoim i nie w swoim pokoju. Przez otwarte na oścież okno widzę księżyc w pełni. Zawiał silny wiatr a firanki poruszyły się w moją stronę. Wiatr ustał a ja mam wrażenie, że ktoś jest w pokoju. Nie boję się, raczej jestem zaciekawiona. Chciałam się podnieść i zobaczyć kto to ale nie miałam sił. Ktoś cicho podszedł do łóżka. Ujrzałam tylko ciemną postać. Był to mężczyzna. Dobrze zbudowany. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem. Zbliżał się do mnie. Dotknął mojej nogi swoją silną i zimną dłonią. Ciarki przeszły po całym moim ciele. Jego ręka posuwała się w górę. Drugą dłonią gładził mnie po policzku. Przybliżył się do mnie. W świetle księżyca mogłabym zobaczyć jego twarz, ale włosy zasłaniały mu oczy. Jedyne co widziałam to jego pełne usta. Pochylił się do mnie i pocałował. Delikatnie i zmysłowo pieścił ustami moje usta. Nie byłam zdziwiona, raczej oczekiwałam tego. I pragnęłam więcej, o wiele więcej. Pocałunkami obdarowywał również moje policzki jak i szyję, dekolt i ramiona. Dłońmi pieścił moje ciało przez koszulę nocną. Jego usta zbliżały się do mojej szyi, zaczął ją lizać i całować. Po chwili poczułam jego kły wbijające się w moją szyję. To nie było bolesne uczucie. Byłam zbyt podniecona żeby czuć bój. Pił moją krew łapczywie. Jęknęłam w tym samym momencie kiedy przestał się pożywiać. Przez zasłaniające mu włosy oczy widziałam połyskującą czerwień jego tęczówek. Jego usta poruszały się ale nie słyszałam żadnego dźwięku. Chciał mnie ponownie pocałować ale, jacyś ludzie wtargnęli do pokoju. Jedyne co usłyszałam to strzały i opadające ciało na podłogę. Odwróciłam się w stronę mojego kochanka ale z niego pozostał już tylko pył. Odwróciłam się wściekła do morderców. Jednak nic nie mogłam im zrobić. Wywlekli mnie z łóżka, a następnie z domu. Weszliśmy do ciemnego lasu, który był przed domem. W jego środku znajdował się stos. Już wiedziałam co zamierzają. Zaczęłam się wyrywać ale nic z tego. Wepchnęli mnie w sam środek gałęzi, desek i siana które tworzyły koło. Po środku znajdował się gruba drewniana belka wbita w ziemię do której mnie przywiązali. Krzyczałam i płakałam, błagałam ich żaby przestali. Lecz nie słuchali mnie. Śmiali się i tańczyli. Nagle z pośród tłumy wyłonił się człowiek ze skórą z wilka na sobie. Wszyscy jak jeden mąż ucichli i czekali. Podszedł do stosu do którego byłam przywiązana. Sięgną dłonią do swojej torby przywiązanej w pasie i wyjął z niej rękę w której miał garść popiołu. To był chyba mój kochanek. Sypnął mi popiołem w twarz i wyszeptał jakieś nieznane dla mnie słowa. Odwrócił się do tłumu. Jeden z nich przyniósł mu pochodnie. Z powrotem odwrócił się do mnie. Przyłożył pochodnie do siana. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Krzyczałam, gdy ogień parzył mi nogi. Moja koszula nocna spłonęła od razu. Na ciele pojawiły się bąble, po czym pękały. Skóra zrobiła się czarna. Czułam jak płomień trawi moje ciało. Już nie miałam siły krzyczeć, więc tylko otwierałam buzię w nadziei, że ktoś to przerwie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. W momencie gdy straciłam przytomność ocknęłam się z tego koszmaru.~
Wszystko mnie bolało jakbym na prawdę się paliła. Na skórze czułam nieprzyjemne pieczenie jak i swędzenie. Musiałam coś z tym zrobić. Szybko wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zdjęłam koszulkę rzucając ją na podłogę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę. Tak to było to czego potrzebowałam. Odetchnęłam z ulgą. Uczucie palenia minęło od razu. Dla pewności spojrzałam na swoje nogi czy przypadkiem nie są poparzone. Zakręciłam wodę. Wyszłam z pod prysznica. Podeszłam do umywalki i zajęłam się poranną toaletą. Odświeżona weszłam do pokoju. Dzisiaj miałam jechać do Ino więc ubranie dresowych spodni i luźnej bluzki odpada. Wyjrzałam przelotnie za okno żeby sprawdzić jaka jest pogoda. Było słonecznie i w miarę ciepło. Więc ze spokojem mogę ubrać spodnie 3/4 i bluzkę z krótkim rękawkiem. Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Po schodach zeszłam na dół do kuchni. Oharu już tam była.
- Dzień dobry Sakura. Dzisiaj coś długo spałaś...
- Hej. Na prawdę a która to jest godzina?
- Jak na moje oko to po trzynastej.
- Faktycznie długo spałam. Co dzisiaj na śniadanie?
- Śniadanie? Chyba raczej obiad. - zaśmiała się lekko.
- Nie jem dzisiaj obiadu. Jadę za chwilę do Ino.
- Dobrze, siadaj a ja za chwilę podam Ci sok i kanapki.
- Świetnie. -   Usiadłam przy stolę i czekałam na śniadanie. Wyjęłam z kieszeni komórkę i napisałam do Ino.
*Hej, wpadnę do Ciebie tak za półtorej godziny.* Położyłam telefon na stole. Oharu przyniosła sok pomarańczowy i talerz pełen kanapek. Upiłam łyk soku i wzięłam do ręki kanapkę. Ugryzłam ją i poczułam wibrację. Spojrzałam na telefon. Wiadomość od Ino. *Jasne wpadnij, tylko nie wiem czy się wyrobię bo jestem na zakupach. Kiba Ci otworzy* Odpisałam jej 'Okay' i dokończyłam jeść śniadanie. Do kuchni wszedł Kakashi, przywitał się ze mną i z Oharu i usiadł obok mnie.
- Za chwilę wychodzę i jadę w kierunku domu Ino, podwieź Cię? - spytał Kakashi.
- Nie, dzięki. Pojadę swoim samochodem. Może po drodze wpadnę do Hinaty i pojedziemy na zakupy.
- Dobrze. To baw się dobrze. Bądź grzeczna i weź ze sobą broń. - Wstał od stołu, dopił kawę i podszedł do mnie. - Pamiętaj bezpieczeństwo ponad wszystko. - Uśmiechnął się i cmoknął w skroń. Wyszedł z kuchni pogwizdując. Uśmiechnęła się lekko. Cieszę się, że chociaż mam jego. Zastępuje mi obojga rodziców. Wstałam od stołu i udałam się w stronę wyjścia. Ubrałam trampki a z małej skrzyneczki na klucze zawieszonej przy drzwiach wzięłam klucze od mojego porsche. Wyszłam z domu i poszła do garażu. Otworzyłam go a moje czerwone cudeńko stało i czekało na swoją panią. Wsiadłam do samochodu. Włożyłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam. Główna brama otworzyła się a ja wyjechałam z posiadłości.

CDN.

Mam nadzieję, że chociaż troszkę wam się podobało.
 

1 komentarz:

  1. Zaczęło się ciekawie nie ma co.
    ,,Delikatnie i zmysłowo pieścił ustami moje usta.'' zamiast usta mogłaś napisać wargi.
    ,,Wyszłam z domu i poszła do garażu.'' zjadłaś ,,m''.
    Co do mojej oceniał i to powiem ci, że nie byłoby tak źle jak myślisz, to, że zjechałaś jak z górki w treści to nie tragedia. Zawsze można to poprawić. Początek bardzo mi się spodobał i ciekawy pomysł z tym, iż ludzie wiedzą o wampirach. Czy Wisienka miała proroczy sen? Czy to przeszłość? Wiesz według mnie to mogło być jej poprzednie życie.
    Pozdrawiam i życzę weny. Z góry przepraszam za błędy, ale pisałam komentarz na telefonie.

    OdpowiedzUsuń